środa, 23 stycznia 2013

"Pięćdziesiąt twarzy Greya"

Bardziej rozpoznawalnej książki nie mogłam chyba wybrać. Moje wnioski z lektury są krótkie. Książka wciąga (pierwsze 350 stron przeczytałam ciągiem), ale nie jest zbyt ambitna. Określenie pani E L James mianem "pisarki wszechczasów" jest równie trafione jak nazwanie płynu do mycia naczyń detergentem roku. Niemniej jednak lektura była przyjemna, choć niewygórowana intelektualnie. Perwersyjne opisy sadystycznych zachowań seksualnych,
z których książka słynie, okazały się wyjątkowo "waniliowe". 
Polecam przeczytać, choć obawiam się że będzie to doświadczenie bardziej podobne do lektury sagi Zmierzch niż Ulissesa.

Dla pragnących dowiedzieć się więcej link do dłuższej recenzji.

A! I jeszcze jedno... główna bohaterka stanowczo zbyt mało je ;) 

1 komentarz:

  1. A ja się niedawno dowiedziałam, że wszyscy u mnie w pracy to czytają zarówno płeć męska jak i żeńska, więc muszę się podciągnąć, zwłaszcza że Ty polecasz jako lekturę lekką i przyjemną :)

    OdpowiedzUsuń