Mam tak czasem (często), że dopada mnie melancholia. Oglądałam dzisiaj film biograficzno-romantyczny (Zakochany Goethe) i tak mnie natchnęło na wiosnę :)
Co powiecie na Cierpienia młodego Wertera J. Goethego, Goethego przez "oe"? Przypomniało mi się liceum i te wszystkie strony w zeszycie zapisane podyktowaną interpretacją...
I przypomniało mi się też, że lubię poezje. Małe i duże. Tomy, i tomiki i nawet Cierpienia młodego Wertera polubiłam, gdy przestało wisieć nade mną widmo kartkówki ze znaczeń oczywistych.
Poczytajcie, pośmiejcie się i popłaczcie, a może przypomni wam się, że czasami najlepszą potrawą jest czarny chleb :) i marmolada jabłkowa.
A tak dla przestrogi, gdyby ktoś się za bardzo wczuł - przyjaciel Goethego popełnił samobójstwo i jeśli ktoś myśli, że strzelił sobie w łeb i po krzyku to nic z tego - konał ponad trzy godziny. Nie miło. Ale miłej lektury życzę. Odświeżającej w dzisiejszym konsumpcjonistycznym świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz